Cześć!
Długo nie byłam aktywna na blogu, a to wszystko przez to, że jestem w klasie maturalnej i przygotowuję się do matury. W skrócie nie mam prawie na nic czasu, nawet na naukę mi go brakuje. 😂😂
Chciałam wprowadzić małe zmiany w strukturze moich recenzji napiszcie mi w komentarzach czy Wam się podobają czy wcześniejsza wersja była lepsza. Nie będą to duże zmiany, ale jestem ciekawa co o nich sądzicie.
A teraz przejdźmy do recenzji...
Jest Wigilia. Fred i Klara nie mogą doczekać się odpakowywania prezentów. Jak co roku dzieci dostają mnóstwo prezentów, najbardziej ciekawe są co dostaną od sędziego Droselmajera, ich ojca chrzestnego. Jednak prezenty od sędziego, cuda skonstruowane przez zegarmistrza nie są zwykłymi zabawkami i nie można się nimi tak po prostu bawić. Najczęściej prezenty te znajdują się w przeszklonej szafie, z której można je podziwiać. Dzieci szybko nudzą się prezentem od sędziego i wracają do podziwiania innych prezentów. Pod choinką Klara znajduje dziadka do orzechów, który bardzo przypada jej do serca. Po wypadku, w którym dziadek uległ wypadkowi zostaje on przekazany Klarze pod opiekę.
Po otwieraniu prezentów w domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, w które nikt nie chce uwierzyć małej Klarze.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą historią. Oglądałam różne bajki o dziadku do orzechów, ale nigdy nie poznałam oryginału.
Muszę powiedzieć, że ta książka mnie zaskoczyła. Z jednej strony jest to książka dla dzieci (tak przynajmniej mi się wydawało), ale zdziwiły mnie niektóre fragmenty tej książki, bo według mnie dla dzieci to one nie były. Mam tu na myśli takie fragmenty jak w prawdziwych baśniach barci Grimm, gdzie siostry Kopciuszka okaleczają się czy wilk zjada babcię Czerwonego Kapturka.
Według mnie książka utrzymuje balans pomiędzy tym co jest dla dzieci, a tym co dla dorosłych. Samo zakończenie książki jest dość baśniowe.
Jest też bardzo urocza i przyjemnie mi się ją czytało. Najbardziej przypadła mi do gustu historia sędziego o dziadku do orzechów. Uważam, że książka jest wspaniałą opowieścią dla dorosłych czytelników jak i tych młodszych (chociaż nie polecałabym go dla młodszych dzieci, ale to tylko moja opinia, dzieci nie posiadam, więc mogę się mylić).
Ta historia mnie zauroczyła i moim zdaniem jest idealna na prezent świąteczny, bo każdy powinien ją znać.
Czytając tą książkę mogłam odnaleźć w sobie wewnętrzne dziecko, mogę powiedzieć, że przez tą historię po prostu przepłynęłam. I gdybym mogła przeczytałabym ją w jeden wieczór.
Chciałam też zwrócić uwagę na to jak ta książka jest wydana, bo według mnie jest prześliczna. Sama okładka mnie urzekła, ale w środku też jest śliczna. Ta wklejka, ilustracje no i jeszcze podział rozdziałów. <3<3
Wizualnie książka jest świetna tak jak sama jej treść.
Podsumowując książkę uważam za godną polecenia, a w szczególności dla takich okładkowych srok jak ja. Książkę nie czyta się długo, bo jest bardzo króciutka (ma zaledwie 200 stron), a historia według mnie spodoba się każdemu.
Jestem pewna, że wrócę jeszcze do tej historii.
Link do rozdania |
Moja ocena: 9,5/10
Czytaliście "Dziadka do orzechów"? A może zamierzacie?
Macie swoje ulubione historie świąteczne?
Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach.
A jeśli chcecie wygrać tą książkę to zapraszam Was na mojego Instagrama, bo do rozdania mam 2 egzemplarze "Dziadka do orzechów". Rozdanie trwa do 21 grudnia.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu MG za możliwość przeczytania tej książki.
Pozdrawiam
Marta
Prawdopodobnie czytałam "Dziadka do orzechów" kilka lat temu :D Coś mi to wszystko mówi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciepło :)
Ta okładka jak i treść jest wspaniała. Pozdrawiam cieplutko https://ksiazkialeksandry.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie baśniowe klimaty i same baśnie, do których teraz się wraca i podaje je w różniej formie. Świetne jest właśnie to zatarcie granicy pomiędzy bajką dla dorosłych a opowiastką dla dzieci C:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dodaję do obserwowanych i będę wpadać :)
mrs-cholera.blogspot.com